W dniach 29-31 marca br. uczniowie klasy III TI z wychowawcą prof. Markiem Ciężobką i prof. Michałem Pawłowskim odwiedzili Pragę. Podziwiali zabytki tego uroczego czeskiego miasta. Nie stronili też od rozrywki. Więcej w relacji prof. Ciężobki w rozwinięciu.

W sumie wycieczkowicze miło spędzili w Pradze 2 dni. Grupie przez całą drogę towarzyszyła nasza szkolna maskotka sokołek, któremu wyostrzył się nieco profil (co zaobserwowano po powrocie). Zapewne to wynik praskiego powietrza i czasu spędzonego w towarzystwie informatyków. Może mógłby z tego powstać niezły film...czeski.

Tekst prof. E. Bogaczyk.

 

RELACJA ORGANIZATORA/UCZESTNIKA

W dniach 29-31 marca br. uczniowie klasy III TI z wychowawcą prof. Markiem Ciężobką i prof. Michałem Pawłowskim oraz „Sokolikiem-Władziem” odwiedzili Pragę. Podziwiali zabytki tego uroczego czeskiego miasta. Nie stronili też od rozrywki … , ale o tym później…

W pierwszym dniu zwiedzili Stare Miasto. Rozpoczęli od Miejskiego Domu Reprezentacyjnego. Budowla ta powstała jeszcze w późnym średniowieczu. W czasach wojen husyckich była rezydencją królewską, na początku XX wieku została przebudowana i ma wygląd współczesny. Obecnie „Dom” jest centrum kulturalnym Pragi.

Następnie przeszli pod Bramą Prochową, która w XVII i XVIII wieku służyła jako skład prochu, potem udali się na Rynek Staromiejski, gdzie mogli podziwiać posąg Jana Husa ( tego od ogniska na soborze w Konstancji) oraz kościoły: gotycką świątynię pod wezwaniem Marii Panny przed Tynem i kościół pod wezwaniem św. Mikołaja. Oczywiście Rynek bez ratusza w dawnych miastach nie istniał, więc Stare Miasto w Pradze posiada go również, a z nim piękny zegar astronomiczny „Orloy”. Jak głosi legenda, trochę krwawa ( jak w CS-ie), wykonawcę zegara chciano oślepić (albo oślepili – jak to w legendach, ile ludzi tyle historii), żeby nic lepszego nie zrobił. A ten, zamiast uciec wąskimi uliczkami Pragi, „rzucił się” na mechanizm zegara i narobił szkód. Sam zginął (mniejsza strata), a zegara nikt nie mógł uruchomić przez 40 lat (większa szkoda).

W drugim dniu uczniowie oglądali Hradczany -od wieków siedzibę królów a od niedawna prezydentów. Następnie weszli katedry Św. Wita, której mury należą do państwa, a wnętrze do kościoła i podobno codziennie odbywają się tu msze (normalnie, jak w czeskim filmie). W katedrze znajdują się również relikwie św. Wojciecha, które zostały nam zrabowane jakiś czas temu ( 1039 r.!) przez księcia Brzetysława. Jako gorliwi katolicy uczniowie namówili „Sokolika”, który nie od dziś wiadomo, zajmuje się małym szmugielkiem, aby odzyskał stracone dobra, jednakże nie wiedzieli ile dni odpustu zupełnego by dostali od pana Rogalskiego, za ten heroiczny czyn (poniżej miliona lat się nie opłacało).

Najsłynniejszą ulicą na Hradczanach, jest Złota Uliczka. Wąskie, ciasne, klaustrofobiczne domki, bez toalety i bieżącej wody (sama przyjemność). Pomieszkiwał tam również nie kto inny jak Franz Kafka. W momencie gdy informatycy zobaczyli tę „kilku bitową cienką szynę” nie mieli, żadnych wątpliwości co do zdrowego rozsądku autora „Procesu” - sami mieli problemy, by się tam odnaleźć.

„Na deser” chłopcy z 3 TI, przeszli przez Most Karola z początku XIV wieku. W trakcie marszu wszyscy wypowiadali życzenia, przy tablicy u upamiętniającej św. Jana Nepomucena. Wrzucono go z tego mostu do rzeki i utopiono, za to, że nie chciał zdradzić tajemnicy spowiedzi królowej oskarżanej o zdradę stanu. No i cóż, królowej się nic nie stało, a Jan Nepomucen ma szansę spełnić nasze pragnienia ( Jak ta Czeszka miała na imię? Adela?). Mały zanik pamięci?*

Nad Pragą góruje pomnik Jana Żiżki ( jak ktoś nie wie kto to, odsyłamy do „Trylogii husyckiej” Sapkowskiego – tego co wymyślił Wiedźmina i nie należał do CDProjeckt). Na szczęście również z nim wiąże się wspaniała krwiożercza opowieść (w sensie z Żiżką). Po śmierci Jana, na osobiste polecenie zdjęto z jego ciała skórę i wykorzystano do wykonania bębna. Stał się on talizmanem armii sierotek ( jednej z husyckich).

A teraz o obiecanej na początku rozrywce… w związku z tym, że jakiś czas temu opuściła naszą klasę Anka, brakuje w 3TI subtelnego pierwiastka kobiecego, natchnienia, symbolu. wyższych idei, piękna Te braki i chęć rywalizacji wyzwoliły pomysłowość wycieczkową - grupa zagrała w „Challenge fotograficzny”. Ongiś zwyciężył w podobnym konkursie wychowawca 3TI (człowiek niezwykle skromny*) rywalizujący ze znanym i lubianym fotografem, którego nazwiska tu nie wypada wymieniać. W grze czempionem został uczeń o wdzięcznej ksywie „Łowca”, którego zdobycze można podziwiać na jego smartfonie i nie tylko. Jednakże akcją nie do podrobienia popisał się „ ONE DAY, ONE NIGHT” – „Augi” -był tramwajowy hit w Pradze. (Niewtajemniczeni nie wiedzą o co chodzi…)*

Niestety wycieczkowicze nie byli w słynnej gospodzie, w której „urzędował” słynny wojak Szwejk (ale to nie na ich kieszeń, a dyrektor nie chciał za sponsorować). Wycieczka była udana do tego stopnia, że dopiero nad ranem wróciliśmy do domów.

 

Tekst niekrótki, niedługi – niepotrzebne skreślić – prof. M. Cięzobka tudzież zdjęcia.

* przypisy prof. E. Bogaczyk